sobota, 22 listopada 2014

Czwartoroczniaki

Jestem na czwartym roku. Oh Yeah! Zaczynając te studia myślałam ze już na tym etapie będę mogła spokojnie leczyć zwierzęta. Przynajmniej te "domowe";) Jakiż to człowiek był naiwny...Co prawda trochę się w głowie zaczyna układać cała wiedza, ale co nowe zajęcia zdaję sobie sprawę jaka jeszcze jestem weterynaryjnie nieogarnięta;P No jeszcze ponad dwa lata przede mną więc daję sobie na to czas.

A co tam słychać na czwartym roku?A dobrze. Przedmioty ciekawe, mniej ciekawe prowadzenie ćwiczeń. Zaskoczyła mnie patomorfologia, na której juz nie rysujemy w zeszytach  tkanek i komórek tylko zabieramy się za poważne SEKCJE! Coś co tygryski lubią najbardziej (sasasasas:) Od przyszłych zajęć juz sami bedziemy je przeprowadzać i już się nie moge tego doczekać:)Gdyby ktoś opacznie zrozumiał: nie cieszy mnie to, że zdechło jakieś zwierzątko lub papranie się w zimnym mięsie...Cieszy mnie, dlatego że wreszcie mamy możliwośc przyjrzenia się z bliska! jak wygląda zwierzę od środka. Anatomia to był pikuś bo wszystko było podane jak na tacy lub dosłownie na tacy;)Teraz sami musimy zlokalizować narządy, rozplątać i poukładać jelitka itp. Mega fascynujące.

Inne przedmioty są juz mniej fascynujące. Nie akceptuję tego ,że większość ćwiczeń polega na przepisywaniu prezentacji i to bez jakiegokolwiek komentarza na dany temat. Prowadzący nie mają pomysłu na prowadzenie ćwiczeń, nie przygotowują się do nich tylko bazują na slajdach, co roku tych samych. Zajęcia mają sie odbyć i tyle. Marnowanie czasu i naszego i prowadzących.No ale co zrobisz?-Nic nie zrobisz.

Ciąg dalszy nastąpi.