poniedziałek, 9 czerwca 2014

O Sesjo!

Sesja jaka jest każdy student wie...Gorzka,słona,nie do przełknięcia, często skutkujaca refluksem..chyba nie da się jej lubić. Jedni przechodzą przez nią bez pisania ani jednego egzaminu, a inni zapamiętują ją na całkiem długo, a czasami nawet ciąąągnie się za człowiekiem przez kolejny rok przybierając imię <waruneczek>.
Na 3cim roku wety sesyjka się własnie zaczęła. Zakład diagnostyki podobno specjalnie na ta okazję zakupił słodkiego cielaczka co by studentom smutno nie było, że egzamin praktyczny z diagnostyki będą zdawać tylko na koniu lub psie. To nic , że w ciągu semestru nie było zajęć praktycznych na bydle, teraz mamy nagle wszystko umieć;p Takie o to zakład diagnostyki lubi robić psikusy.
Ogólnie ta sesja nie byłaby taka zła gdyby nie 2częściowe egzaminy z wymienionej już diagny, farmakologii i patofizjologii. Z farmy najpierw pisanie recept i test z preparatów , a później <jeśli się zda> opisóweczka ze wszystkich układów. Z pato jeszcze gorzej: na początek test wyświetlany na rzutniku, gdzie pytania zmieniają się z prędkością światła i dopiero po zaliczeniu testu pytanko oko w oko z profesorem Bobem. Żyć- nie umierać!
Na chirurgię nie będę narzekać:)tu jest wszystko klarowne i zasady sa jasne (tfu tfu by nie zapeszyć). Pytania są normalne (czyli TYLKO!co było na wykładach i ćwiczeniach ).Na wymienionych wcześniej przedmiotach z tą zasadą  różnie bywa;)
Maturzyści!! Idzcie na weterynarię, bo tylko tu poznacie smak prawdziwej sesyjiii niach niach;]